21:01 / 13.09.2004 link komentarz (0) | Poniedzialek 
 
No i co. Lykend jak lykend.. z I. Standard. 
Przy nim przeksztalcam sie w kure domowa wlasciwie i co dziwniejsze wcale mi to nie przeszkadza. Razem pranie, zakupy, porzadki i robienie obiadkow. On jest zwierze udomowione. 
 
W sobote nagotowalam zarcia i zaprosilismy na obiad znajomych. O dziwo smakowala im kapusta duszona z pieczarkami cebula i wolowina oraz pikantna zupa pomidorowa (na modle indyjska) z jajami przepiorczymi i takimi kielkami, co to ich nazwy za cholere spamietac nie moge ale zawsze bez pudla wywesze na polce w supermarkecie. 
I. z kolei zachwycal sie moimi tluczonymi ziemniaczkami z czosnkiem. 
 
Byla jeszcze wodeczka Belvedere pita pod sledzika marynowanego w occie i winie. Wlasnie ta wodeczka upierdzielilismy sie jak nie wiem co - no przynajmniej ja i I.  
Ja potem jeszcze poprawialam sobie kabernecikiem, a on na drugi dzien zupelnie zapomnial co pozniej wyrabialismy i co u licha robily jego slipki na zyrandolu. 
 
Oczywiscie,  czesc ostatnia wieczoru nastapila juz po wyjsciu gosci. 
 
PS: CV wyslane i jak narazie zero odzewu, ale pocieszam sie tym, ze to poniedzialek... 
 
PS: panowie z gminy MV przyjechali ciezarowa i wycieli zajebiscie wielka galaz z drzewa - ta, co sie odgrazali, ze wytna w zeszlym tygodniu. W zwiazku z tym mam robotke na nastepne dwie godziny - sprzatanie tego chlewika. |