05:43 / 09.03.2005 link komentarz (4) | O kernelu dalej 
 
Zdalam dokladna relacje mailowa ex mauzonkowi (ktory to spec jest 
od linuxowego kernal, nie?) z mojego upgradu. 
 
No i co. Szczenke tylko otworzyl i stwierdzil, ze to dziwne, ze TAKI 
upgrade w ogole zadzialal. Ze za duzo sie zmienilo od czasu RH 
7.4 do fedora core 3 zeby to w ogole dzialalo. 
 
Nie no jasne. Taki np. GRUB potrzebuje od chuja miejsca na /boot 
partition zeby dzialac. No to se wybralam LILO, mimo ze nie rekomenduja - ale nie chcialam znowu repartycjonowac dysku 
twardego. 
 
Wychodzi na to, ze i tak bede musiala, bo to, ze system moj w ogole 
sie zainstalowal i ze chodzi (bez trybu graficznego no ale coz) to cud. 
 
No ja pierdole.  
 
W ogole na co mi to. Powinnam piec ciasto, malowac paznokcie (e, i tak mam pomalowane), sprzatac i zajac sie domem a nie rozwazac szczegoly instalacji/upgradow linuxa. 
 
Nawet kolega w pracy, ktory sie uwaza za wielce technicznego, machnal reka i poradzil: kup sobie Maca (matol nie pamieta ze juz mam dwa i nie taki byl cel cwiczenia). 
 
No. A w ogole ta notke sponsoruje butelka wina. Bo sie odzywiam zdrowo. Ale juz pic zdrowo to trzy dni z dzisiejszym, jak mawial Grzesiuk ("Boso ale w ostrogach" - kto pamieta taka ksiazke???), takze dzis akurat padllo. I prosze zwrocic uwage, ze faktycznie zdrowo: czerwone wytrawne wino, a nie jakies tam wodczane belty albo piwne rzygi. No. 
 
Na pohybel i oby nam zmarszczki nie rosly. Zarowno na oczach jak i na dupie :) |