03:03 / 30.03.2005 link komentarz (2) | Politycznie znow 
 
Skad sie tylu ludziom w Polsce bierze przekonanie, ze  
zrobienie edukacji odplatnej rozwiaze wszystkie jej bolaczki? Owszem, przyklady szkol prywatnych i spolczenych, slono platnych, pokazuja, ze ich poziom 
jest znacznie wyzszy od panstwowych - przynajmniej 
na etapie edukacji podstawowej i sredniej. 
To prawda, ze nauczycielom panstwowym sie z przeproszeniem gowno placi i podniesienie ich pensji 
pozwoli zatrzymac/przyciagnac najlepszych. Tylko 
czy aby napewno? 
 
Znacznie wieksza zakala - zwlaszcza na poziomie uniwersyteckim - jest brak jasnych i przejrzystych przepisow dotyczacych weryfikacji kadry. Iluz to pseudoprofesorow i docentow sie tam kisi, ludzi ktorzy nie robia praktycznie nic - no moze od czasu do czasu napisza jakis artykulik, zeby ich nie wyrzucono... 
Ale trwaja, bo maja znajomosci i sa w ukladzie. 
Ci spoza ukladu - won. 
 
Nie, to nie jest teoria spiskowa. Kazdy kto mial do czynienia z kadra naukowa na panstwowej (i nie tylko) uczelni moze to potwierdzic. 
 
Tylko co da zrobienie platnej edukacji na skale calego kraju? W duzym stopniu efekty mozna obserwowac w USA. 
Kilkanascie prestizowych, najlepszych uniwersytetow, ktorych ukonczenie z dobra lokata w zasadzie gwarantuje ciekawa prace, w wiekszosci tez dobrze platna. Absolwenci sa odlawiani przez pracodawcow zaraz po uzyskaniu dyplomu a nawet wczesniej, podczas internship. 
Semestr na takiej uczelni (Stanford, Princeton, Harvard) kosztuje niebotyczne pieniadze - kilkadziesiat tysiecy dolarow. Na taki wydatek edukacyjny stac tylko dzieci z najbogatszych rodzin i to one stanowia tam 95% (jak nie wiecej) studentow.  
Odsetek tych, co ciagna na stypendiach jest na tyle znikomy, ze w zasadzie pomijalny. Zreszta takie stypendium pokrywa tylko czesc kosztow, a trzeba jeszcze zaplacic reszte plus jakos sie utrzymac. 
Dzieci z biednych rodzin nie maja absolutnie szans. Z trudem przychodzi im nawet zaplacenie za uniwersytet stanowy, najczesciej laduja w tz. community college, ktore to szkoly oferuja tylko stopien "associate" - cos jak dwuletnia szkola pomaturalna w Polsce. Tyle, ze przy odpowiedniej gimnastyce i spelnieniu okreslonych wymagan mozna sie potem transferowac na uniwersytet (znow, tylko na wyznaczone a nie na kazdy). 
 
Dzieci bidakow, ktorzy utrzymuja sie z dorywczej pracy fizycznej platnej pare dolcow na godzine nie koncza zadnych szkol, bo ich na to nie stac. Zaczynaja pracowac jako nastolatki tak samo jak ich rodzice i tak wlasnie koncza. 
 
Przepasc pomiedzy biednymi a wyzsza klasa srednia sie poglebia. 
Czy warto takie rozwiazania kopiowac w Polsce? |