19:20 / 09.05.2005 link komentarz (0) | Zapomnialam dodac 
 
W sobote uzbrojona w tzw. weed whacker (nie jestem pewna pisowni) udalam sie bylam na wlosci wlasicielowspolmieszkanca 
i rozpoczelam walke z trawa/chwastami i chuj wie czym 
jeszcze, ktore to "chuj wie co jeszcze" roslo sobie bujnie do wysokosci pol uda. 
 
Wycielam wszystko, za to teraz mam bezwladne bicepsy, kregoslup mnie napierdala straszliwie i na dodatek 
musialam wywalic przepiekne spodenki DKNY od dresu. 
Nie przewidzialam ze ta cholerna trawa bedzie bryzgac 
na wszystkie strony i wczepi sie w moje gacie. 
 
Przy pierwszej probie luskania i wyciagania tego gowna 
z bawelnianych portek dalam se siana i wywalilam 
do kosza. Trawa i jej czepliwe nasiona byly wszedzie: 
na portkach, na bluzce, na szyi, na gebie, na okularach.. 
 
Sodoma i gomora po prostu. Czuje rzadze mordu, jako ze 
przy takiej deszczowej pogodzie (efekt cieplarniany jak nic, kto to widzial zeby w Kalfornii w maju deszcz lal???) to gowno ani chybi juz za dwa tygodnie podniesie leb i odrosnie. 
 
A czeka mnie jeszcze upojne mycie okiem w liczbie kilkunastu. Matko. 
 
Oczywiscie to nie moj dom, jednakze nie lubie zyc w  
chlewie... |