22:24 / 26.05.2005 link komentarz (6) | Party wczoraj bylo 
 
u kolegi z pracy, tego ktory mnie wciagnal do obecnej roboty 
i z ktorym pracowalam przez 4 lata w Cobalcie. Jako ze 
mieszka w Pacifica (drobne 40 mil stad), to zabralam sie prosto z roboty z nim, zostawilam swoj samochod pod 
biurem na parkingu z zamyslem przenocowania u niego. 
 
Towarzystwo skladalo sie wylacznie z bylych cobaltowcow, 
czterech z nich zreszta przenioslo sie do Google pracowac. 
 
Z jednym wyjatkiem - ow wyjatek okazal sie calkiem 
milym, inteligentnym i na poziomie facetem. Przegadalam 
z nim dobre 3 godziny, zaglebiajac sie w tematy 
filozoficzne i o dziwo dotrzymywal kroku na tym polu, jak rowniez na polu polityki. 
 
Do dzis jestem w szoku.  
Niestety, wrodzona trabowatosc i niechec do narzucania sie sprawila, ze na odchodne nie wzielam od niego 
numeru telefonu ani nie dalam mu wlasnego. 
 
Tia.... 
 
Gosc ma tez dwie powazne wady: 
- ma lat 27  
- mieszka w SFO 
 
Nie wiadomo mi nic na temat innych wad, jak narazie, ale moze juz sie nigdy nie dowiem.. chyba, ze nowu spotkamy sie gdzies na jednej imprezie. 
 
Albo.... jak wydobede jego maila od kolegow. Albo jak on wydobedzie mojego. Mamy wspolnych znajomych i to nie problem - ale ktores musi chciec no i nie da sie tego zrobic bez rozglaszania wszem i wobec. 
 
Bue. |