20:54 / 22.08.2005 link komentarz (0) | Znowu 
 
cos mnie kluje w tylek. Cos bym zrobila, juz mnie 
kreci. Trzy dni z dzisiejszym - oto ile moge wytrzymac. 
 
Wczoraj praca zdalna. W srode pierwsza release. Porzadna 
ma byc, hehehe. Juz to widze, kurwamacia. 
Chyba zejde a nie doczekam tej srody. Pozniej tez wcale 
nie lepiej ma byc - nastepna release (bo se panowie wymyslili dwie z roznych produktow prawie w tym samym 
czasie, ino team ten sam do obu buahaha) pierwszego 
wrzesnia i znow praca w weekend - tym razem oficjalnie 
caly qa team ma sie zwalic na 8 godzin w sobote. 
Firma funduje lunch.. dobre i to, mogli powiedziec 
a pocalujta sie w dupe... 
 
Pracowac i tak mi sie nie chce, jakby sie kto pytal. 
Wczoraj po pol godziny szarpania sie z wlasnym 
sumieniem zamiast siegnac po ksiazeczke o programowaniu 
siegnelam po Chmielewska - ktora prawie skonczylam o 
2 w nocy. 
Wyspalam sie jak cholera, nie? 
 
Wlascicielowspolmieszkaniec wreszcie zauwazyl, ze znowu pale. 
Dnia ktoregos wyszlam se przed domek, siadlam na krzeselku, 
zapalilam peta i postawilam szklaneczke wina obok. 
Wzdech. Odlecialam. 
Wchodze spowrotem do mieszkania i slysze: 
- co to jest??? Papieros, winko???  
- YEP - odwarklam spode lba. 
Sploszyl sie i juz nie pyta. Warczec to ja potrafie, jakby co. I dobrze. Co to kazdy 
musi byc zdrowy do rzygu wegetarianin??? Zreszta, o czym 
my mowimy. Taki on zdrowy jak ja baletnica. Z tego 
niejedzenia (bo jak gra to zapomina jesc) dostal anemii i teraz jakies piguly zrec musi. 
 
To ja juz wole palic, pic, jesc, anemii nie miec. 
 
W sobote oczywiscie poszlam do Mollys, a co. Mialam nie isc a przyjkladnie wypoczywac, ale najpierw musialam jechac do naglego przypadku A. - wyszla jakas dzika awantura z jej chlopem, no i trzeba bylo kobiete pocieszyc i dac sie wygadac. 
Z tego pocieszania pekla butelka wina i 3 piwka. 
Dobrze, ze droge znam na pamiec i kawka sie znalazla, bo musialam kojota wracac. Jak juz wrocilam to 
trzeba bylo kontynuowac tak dobrze zaczety wieczor, nie? 
 
No to kontynuowalam. Zrazu nudno bylo, potem sie A. (poznalam go na tej samej imprezie co as, jest anglikiem ale rowny chlop) przyczepil. Zaparl sie 
ze na obiad ze mna chce.  
- jasne, ale pamietaj ze ja z kims jestem i randki 
se wybij z glowy 
- no wiem wiem, zadzwonie... 
Zobaczymy, czy zadzwoni. 
 
Potem sie przyczepil inny pan, w podobnym wieku (po czterdziestce). Potem kolega kolegi z bylej pracy... 
byl z innym kolega samochodem dwudrzwiowym sportowym a wracalismy we trojke. 
Nie no kino za darmo. 
Stanelo, ze mam do niego dzwonic jak bede nastepnym 
razem szla do Mollys. 
 
Nie... ja tego tygodnia to nie przezyje. 
A jeszcze sie musze do szkolki na powrot zapisac. 
Za duzo tego, za duzo. 
 
Dobrze, ze chociaz drzewko bananowe co dostalam od 
kolezanki z pracy w prezencie wyglada na w miare 
happy i moze sie rozmnozy jak juz korzunki wypusci... 
 |