02:51 / 22.11.2005 link komentarz (0) | Kiedys 
 
napisalam ten wiersz. Tak bardzo znowu jest mi bliski... 
 
Najgorsze sa noce 
gdy biel przescieradla 
zimno i cisza 
wgryzaja sie w kazdy nerw 
zamykajac mnie 
w prostokatnym pudle 
z przezroczystych i szczelnych scian 
 
Nieprzenikniona bariera samotnosci 
nie pozwala zapomniec 
o rzeczach ktore kiedys 
wieki cale byly przyjemne 
a teraz sa tylko 
jatrzaca zadra 
niszczaca dusze 
 
Godziny mijaja powoli 
ciekna jak krew 
z rozcietych zyl 
nic nie ma wokolo 
powietrze jak szklo 
stoi niewzruszone 
kazdy oddech wymaga wysilku 
 
Ranek zaczyna sie 
otwarciem oczu 
na te sama rzeczywistosc 
tak bolesnie realna 
i nie zostawiajaca zadnej nadziei 
czas wlecze sie 
bez celu i sensu 
 
Wiecznosc dla jednych 
bedaca najwiekszym darem 
dla innych jest przeklenstwem 
nie zostawia czasu na wytchnienie 
strzepy mysli 
zawsze tych samych 
atakuja z niezmiennym uporem 
 
Poruszanie sie w nich 
jest tak wielkim wysilkiem... 
gdy na horyzoncie 
nie widac juz nic 
oprocz chmur zniszczenia 
rezygnacji i bezistoty 
pedzacych z zawrotna predkoscia 
 
Cel i sens 
pojecia nie znane 
w tunelu ktory wciaga 
bezlitosnie wydusza 
resztki zycia 
zmazuje wole 
oslabia chcenie 
 
Juz nawet otchlan 
po drugiej stronie 
nie obiecuje ukojenia 
bo nie ma pewnosci 
co tam znajdowac sie moze 
zostaje trwanie 
w bezczasie bezwoli beznadziejnosci...  |